Cowon to marka niezwykle ceniona na polskim rynku . “Digital Pride” – tym mottem kierownictwo firmy kieruje się przy opracowywaniu i wprowadzaniu na rynek nowych produktów. Sprawdźmy czy nowy odtwarzacz o oznaczeniu C2 to powód do dumy? Czy nowy produkt koreańskiego producenta umocni jego pozycję na rynku? I czy Cowon C2 ma szanse w walce o klientów z innymi urządzeniami w swojej klasie? Zapraszam do przeczytania recenzji Cowona C2.
Opakowanie Cowona C2 jest bardzo skromne. Zwykły szary podłużny karton, beż żadnych haseł zachęcających do kupna. Oczywiście, jeżeli rozmawiamy o sprzęcie tej klasy to jasne jest, że nikt nie kupuje sprzętu za ładne pudełko, tylko przez wzgląd na to co znajdziemy w środku. A w środku znajdziemy oprócz samego odtwarzacza słuchawki „pchełki”, gąbeczki na słuchawki, ulotki, instrukcje i kabel USB. Moim zdaniem to trochę za mało. Po pierwsze brakuje ładowarki – jesteśmy skazani przez producenta na ładowanie C2 przez komputer, co w kontekście mobilności tworzy duże utrudnienie. W końcu nie zawsze mamy dostęp do laptopa czy PC. Drugi poważny minus Cowon otrzymuje za brak etui w zestawie – brakuje choćby nawet zwykłego płóciennego woreczka. Dociekliwi mogą zauważyć, że dostępne są również wersje C2 z kablem TV-OUT w zestawie, ale mi do testów przypadła wersja bez tego udogodnienia. Jeśli chodzi o to co mamy w zestawie: krótka instrukcja obsługi (nie przetłumaczona na język polski), ulotkę informującą o możliwości ściągnięcia 35 utworów z portalu emusic.com, słuchawki i kabel. Parę słów o słuchawkach – są to zwykłe pchełki, które nie zachwycają niczym szczególnym, ale też ciężko im coś zarzucić. Są dobrze wykonane, całkiem wygodne i grają jak na swoją klasę całkiem dobrze. Choć i tak wydaje mi się, że większość posiadaczy C2 nie będzie ich nigdy używać. Jeśli chodzi o kabel USB to pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego biały kolor. Zupełnie nie pasował do reszty zestawu utrzymanego w czarno-szarej kolorystyce , ale to nie konkurs piękności, więc nie ma potrzeby zwracać uwagi na takie szczegóły. W końcu dochodzimy do opisu samego odtwarzacza. Przede wszystkim Cowon C2 to odtwarzacz bardzo kompaktowy o czym świadczą jego wymiary 78.7mm x 53mm x 12.8mm i waga 84g. Odtwarzacz prezentuje się bardzo solidnie: główną cześć przedniego panelu zajmuje dotykowy ekran wykonany w technologii TFT o przekątnej 2,6 cala, wyświetlający obraz w rozdzielczości 320 x 240 px i 262 tyś. kolorów, który został otoczony dość grubą plastikową ramką. Z tego samego plastiku zrobione są boczne ścianki na których znajdziemy kolejno: gniazdo minijack 3,5mm / przyciski PowerOn, M, Volume +, Volume – / zaślepkę za która kryję się slot kard microSD i gniazdo ładowania. Czwarty z boków odtwarzacza nie został wykorzystany do umieszczenia żadnego elementu. Tylnia ścianka odtwarzacza została wykonana z aluminium i niestety na tej powierzchni widać każdy odcisk palca, a poza tym widoczne jest logo producenta, oznaczenia modelu i otwory przysłonięte siateczką w których znajduje się głośniczek (który gra cicho i prezentuje poziom niższy niż większość dostępnych na rynku telefonów komórkowych). Ogólnie Cowon C2 jako całość prezentuje się bardzo ładnie. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń co do jakości wykonania tego urządzenia. Oczywiście nie przeprowadzałem żadnych crash testów, ale sprzęt wydaje się być odporny na trudy codziennego użytkowania. Jedyne zastrzeżenie jakie mam do konstruktorów C2 dotyczy zaślepki na jednym z boków odtwarzacza. Moim zdaniem mogłaby się otwierać trochę szerzej – nie byłoby wtedy problemów z podłączeniem playerka do PC.
Po włączeniu, C2 wita nas ekranem wyboru języka i regionu UE. Tu spotyka nas miła niespodzianka, bo mamy do wyboru również język polski. Pierwsze wrażenia dotyczące wyświetlacza są bardzo pozytywne – bardzo dobrze reaguje na dotyk (technologia rezystywna), jego kontrast i jasność są na dobrym poziomie, a kąty widzenia są zupełnie wystarczające do normalnego użytkowania. Menu wyświetlacza jest dość rozbudowane: oprócz standardowych pozycji mamy dostęp do przeglądarki plików txt, odtwarzacza plików Flash, kalkulatora, notatek i stopera. Najważniejsze to oczywiście sekcja muzyki skąd mamy dostęp do naszych plików muzycznych. Możemy je przeglądać po tagach lub przeglądając strukturę folderów. Sam ekran odtwarzania jest dość ładny: w tle przewija się animacja kręcącej się płyty winylowej która zamienia się w animację kręcącego się albumarta, jeżeli takowy jest dostępny. Za pomocą jednego kliknięcia pojawia się pasek z ikonkami, dzięki któremu zyskujemy dostęp do kontroli nad opcjami odtwarzania oraz dostęp do EQ i biblioteki plików. Na pierwszy rzut oka to wszystko prezentuje się bardzo ładnie, ale … poruszanie się po menu to jakaś katorga. Poszczególne poziomu menu wydają się z sobą nie współgrać. Np. są dwa tematy do wyboru: jeden utrzymany w srebrnej kolorystyce a drugi z pastelowymi kolorami. Niestety kolorystyka ogranicza się jedynie co do menu głównego bo już np. ekran odtwarzania zawsze wygląda tak samo. A przy przeglądaniu plików tło w obu przypadkach ma fioletowy kolor, a wchodząc w sekcję RadioFM tło jest pomarańczowe. Samo poruszanie się po menu jest zupełnie nielogiczne – aby zacząć nawigację po strukturze folderów najpierw należy dotknąć „chmurki” w górnym prawym rogu ekranu – wtedy dopiero zyskujemy możliwość poruszania się po drzewie struktury folderów. Często zdarza się, że dochodzimy do takiego ekranu, w którym jedyną możliwością powrotu jest naciśnięcie klawisza M co powoduje wyjście do menu głównego (z innych ekranów możemy wracać za pomocą strzałki widocznej w rogu wyświetlacza). Nieporozumieniem jest również ekran powitalny, na który musimy patrzeć parę sekund przy każdym włączeniu. Wyświetla on godzinę i sentencję stosowną do pory dnia, ale po dwóch dniach zaczniemy się zastanawiać po co to komu i czemu nie można tego wyłączyć? Generalnie ma się wrażenie bałaganu. W dodatku obsługi odtwarzacza nie ułatwia dość mały wyświetlacz. Czasami zdarza się, że nie trafimy palcem w to co chcieliśmy trafić – jest to również zasługa źle zaprojektowanego interfejsu – można było np. zastosować w nim większe elementy.
Szkoda, że obsługa Cowona C2 sprawia tyle problemów, bo mogłoby być naprawdę dobrze! Odtwarzacz wideo co prawda odtwarza pliki o maksymalnej rozdzielczości 320 x 240, ale raczej nikt nie kupuje odtwarzacza mp3 w celu oglądania na nim filmów. Na wielką pochwałę zasługuje radio, które działa idealnie – wyłapuje wszystkie dostępne stacje i zapewnia bardzo dobry odbiór. Dużym plusem C2 jest również ilość obsługiwanych formatów audio – z flac i ogg wlącznie. Dzięki temu możemy cieszyć się naprawdę świetną jakością muzyki. Bo Cowon C2 brzmi po prostu świetnie! Nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń co do brzmienia prezentowanego przez to maleństwo. Dźwięk jest idealnie zbilansowany, każde pasmo wydaje się być pełne i nasycone. Dla mnie największym atutem Cowona jest naturalność i czystość odtwarzanego dźwięku. Po prostu wszystko brzmi tak jak powinno i prezentuje najwyższą jakość. Osobna kwestia to EQ z ogromną liczbą predefiniowanych ustawień. Co ważne, większość z nich jest naprawdę dobrze przemyślanych i bardzo pozytywnie wpływają na odsłuch (szczególnie jeżeli komuś na C2 będzie brakować przestrzeni w dźwięku). Możemy również tworzyć własne ustawienia aby cieszyć się dźwiękiem takim, jakim lubimy najbardziej. Oczywiście aby zachwycać się w pełni możliwościami C2 należy używać słuchawek innych niż te, które producent dodaje w zestawie. Tak jak już pisałem wcześniej – nie są złe, ale nie pozwalają temu odtwarzaczowi na rozwinięcie skrzydeł. Koreański produkt zasługuje również na pochwałę w kwestii zasilania – 45h to naprawdę rewelacyjny wynik. Dla wielu potencjalnych użytkowników duże znacznie może mieć możliwość rozbudowy pamięci dzięki obsłudze kart microSD. Karty czytane są bezproblemowo i można je montować nawet w trakcie działania urządzenia, a pliki zapisane na karcie są dodawane do ogólnej biblioteki utworów na takiej samej zasadzie jak pliki zapisane w pamięci wbudowanej odtwarzacza. Przy bardzo niskich kosztach zakupu kart microSD jest to bardzo dobre rozwiązanie.
Ocena Cowona C2 to naprawdę trudne zadanie. Przede wszystkim dlatego, że najważniejsze wymogi stawiane wobec sprzętu tej klasy, zostały spełnione w sposób więcej niż zadawalający. Dzięki temu posiadacz tego odtwarzacza może cieszyć się urządzeniem świetnie wykonanym o brzmieniu bliskim ideału, a dzięki świetnej wydajności akumulatora można się tym zachwycać nieprzeciętnie długo. Niestety dość skromny zestaw, a przede wszystkim brak ładowarki i etui trochę hamuje zapał do nabycia koreańskiego produktu, choć na pewno nie w takim stopni jak zupełne nieintuicyjny i trudny w obsłudze interfejs. Każdy, kto zdecyduje się na Cowona C2 w perspektywie czasu nie będzie tego żałować, bo to po prostu dobry sprzęt. Ciężko jednak stwierdzić, że to najlepszy sprzęt w swojej klasie, bo w tej kategorii cenowej poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko, a niestety nie we wszystkich aspektach C2 jest w stanie jej sięgnąć.
Sprzęt do testów dostarczył mp3store.pl
Dziękujemy!
1 comment for “Cowon iAudio C2. Mały znów wielki?”