Monitory komputerowe przeszły długą drogę. Od małych, monochromatycznych baniek kineskopowych, po smukłe panele LCD wyświetlające miliard kolorów. Co napędza te zmiany i czy przynoszą one użytkownikowi wymierne korzyści? Monitory komputerowe mocno zmieniały się na przestrzeni ostatnich 20 lat. Od ciężkich monochromatycznych kineskopów CRT generujących szkodliwe pole magnetyczne do smukłych ekranów wyświetlających ponad miliard odcieni kolorów z niemal niewidocznymi ramkami.
Do przełomu XX i XXI wieku niekwestionowanym liderem rynku były monitory kineskopowe. Chyba każdy jeszcze pamięta ich wielkie obudowy wykonane z białego tworzywa, które zajmowały praktycznie cały blat biurka. Ich kształt nie był jednak podyktowany modą, a raczej technologią. Monitory CRT wyposażone były w kineskop, który składał się z lampy katodowej, dział elektronowych i luminoforu. Uproszczona zasada działania zestawu polegała na wystrzeleniu z działa elektronowego wiązki elektronów trafiającej precyzyjnie w czerwoną, niebieską i zielona kropkę, z których zbudowany był każdy punkt ekranu (choć pierwsze modele komputerowe były monochromatyczne – bursztynowe lub zielone) w kierunku ekranu. Wiązka te po drodze dzięki cewkom odchylania pionowego i poziomego trafiała w odpowiednie miejsce luminoforu, który pobudzony do świecenia wyświetlał obraz. Najczęściej spotykanymi rozmiarami były konstrukcje o przekątnych od 14 do 17 cali w formacie 4:3. W późniejszym okresie pojawiły się także nieco większe monitory z płaskim kineskopem (japoński producent iiyama oferował nawet 22-calowy model Vision Master Pro 514), których cena na samym początku zbliżona była do wyświetlaczy LCD. Obecnie monitory CRT są praktycznie zapomniane, jednak pamiętać należy o ich kilku przewagach technologicznych. W porównaniu do paneli LCD posiadają lepsze odwzorowanie kolorów i czerni, oferują też szerokie kąty widzenia. Nie występuje tutaj także problem ze skalowaniem. Co ciekawe, gracze mają do nich sentyment ze względu na praktycznie zerowy input lag.
Rewolucja ciekłych kryształów
Mimo, że pierwsze ekrany LCD pojawiły się już w latach 70-tych to ich dość szybka popularyzacja rozpoczęła się po 2000 roku. Dzisiaj na rynku praktycznie nie spotyka się już konstrukcji kineskopowych. Dlaczego się tak stało? Przede wszystkim monitory LCD zajmują mniej miejsca na biurku (oraz w transporcie), zużywają znacznie mniej energii elektrycznej, nie wytwarzają pola magnetycznego oraz nie migają. Ekran też jest odświeżany kilkadziesiąt razy na sekundę, ale obraz na LCD nie zanika samoistnie jak w wypadku wygasającego luminoforu w kineskopach. Wszystko to udało się uzyskać dzięki budowie panelu, składającego się z ciekłych kryształów. Co prawda, na samym początku ekrany LCD posiadały znacznie gorsze odwzorowanie kolorów, niezbyt dobrze radziły sobie z reprodukcją czerni i miały znacznie węższe kąty widzenia. Jednak z czasem producenci udoskonalali technologię eliminując te wady. Dodatkowo płaskie ekrany są znacznie wdzięczniejszym tworzywem dla designerów. Doskonale wpisują się we wszechobecny dzisiaj trend minimalizmu. Pojawiły się eleganckie obudowy ze smukłymi ramkami, z kolei dzięki obniżeniu wagi ekranu, zaczęto stosować także podstawki umożliwiające szeroki zakres regulacji w pionie oraz funkcję PIVOT, która pozwala na obrócenie ekranu o 90 stopni.
Wyższa rozdzielczość w panoramie
Do 2003 roku większość monitorów wyposażonych była w matryce w formacie 4:3 lub 5:4, z kolei po 2006 roku rozpoczęła się gwałtowna popularyzacja formatów 16:9 i 16:10. Wiązało się to ze zmianą sposobu w jaki użytkownicy zaczęli korzystać z monitorów. Coraz częściej oglądali filmy i grali w gry wideo. Interfejs oprogramowania CAD również przystosowany był do wygodnej pracy w panoramicznym formacie. Po 2010 roku producenci ekranów ostatecznie zwrócili się w kierunku formatu 16:9 z powodu niższych kosztów produkcji matryc w porównaniu do modeli 16:10. Obecnie standardem jest rozdzielczość Full HD (1920 x 1080) pikseli, coraz częściej można także spotkać QHD (2560 x 1440 pikseli) oraz UHD (3840 x 2160). Z kolei, jak pokazują dane ze sprzedaży, użytkownicy znacznie rzadziej sięgają po konstrukcje Ultra Wide o rozdzielczości 2560 x 1080 i proporcjach 21:9
Monitory gamingowe motorem rozwoju
Gwałtowny rozwój segmentu gier komputerowych i e-sportu, zwłaszcza na przestrzeni ostatniej dekady, spowodował, że producenci sprzętu komputerowego zaczęli intensywnie rozwijać linie produktowe dostosowane do rosnących wymagań fanów gier. W efekcie na rynku ekranów dostępne są dziś konstrukcje, które pod względem specyfikacji technicznej, jak i wyglądu znacznie różnią się od paneli do zastosowań biurowych czy domowych. Tam praktycznie wszystkie monitory korzystają z matryc IPS lub VA, które zapewniają lepsze kąty widzenia i odwzorowanie barw. Z kolei gracze preferują gorsze pod tym względem, ale znacznie szybciej wyświetlające obraz matryce TN. Doskonałym przykładem jest linia monitorów G-Master firmy iiyama. Opiera się ona w większości na matrycach TN, które charakteryzują się nie tylko szybkim czasem reakcji, ale też częstotliwością odświeżania od 75Hz do aż 144Hz. W standardowych monitorach parametr ten wynosi 60Hz Monitory gamingowe wyposażane są także w systemy synchronizacji wyświetlania obrazu z GPU. Popularnym rozwiązaniem dostępnym na rynku jest FreeSync, który likwiduje tearing, czyli tzw. rozrywanie obrazu podczas rozgrywki. Predefiniowane i niestandardowe tryby gier pozwalają „zapamiętać” ustawienia obrazu dla danej gry, a Black Tuner umożliwia regulowanie jasności i poziomu czerni. Bardzo wysoka jasność to kolejny z elementów wyróżniających monitory dla graczy. W normalnym użytkowaniu 200 cd/m² to za dużo, ale w grach toczonych nierzadko w ciemnych pomieszczeniach maksymalne rozjaśnienie obrazu jest jak najbardziej pożądane.
Co przyniesie nam
przyszłość?
Zdaniem specjalistów cały rynek monitorów przez najbliższe lata sukcesywnie
wprowadzać będzie coraz większe przekątne i wyższe rozdzielczości. W związku ze
spadający cenami częściej też spotykać będziemy
rozwiązania multiscreenowe. Stopniowo wprowadzany będzie również HDR,
natomiast nie powinniśmy przewidywać wielkich zmian pod względem formatów.
Ekrany 16:9 są na razie niezagrożone, co wynika głównie z przyzwyczajeń konsumentów
– ludzie wybierają te rozwiązania, które już dobrze znają. Sytuacja bardzo
podobnie wygląda w segmencie zakrzywionych matryc, które obecnie nie są w
stanie walczyć z popularnością ich płaskich odpowiedników. Swego rodzaju
niewiadomą pozostają elastyczne wyświetlacze OLED, które moglibyśmy na przykład
zwijać po zakończeniu pracy. Na pytanie, czy to rzeczywiście kolejny krok w
kierunku masowej ewolucji ekranów LED może odpowiedzieć tylko czas.